poniedziałek, 22 października 2018

1. Ty masz dobrego nauczyciela.

Wrzesień, pogoda dopisywała jednak to nie przywoływało uśmiechu na moich ustach. Mimo tego, że szkoła dopiero co się zaczęła, wszyscy od rana do wieczora przypominali mi o zbliżających się maturach. W końcu maj niebawem, rok szkolny szybko zleci. A ja do tej pory nie byłam w stanie się określić jakie przedmioty chce zdawać na maturze, a także na jaki kierunek studiów chciałabym pójść. Nie to co Arek – ten od pierwszej klasy wiedział co chce robić. Studiować na AWF i trenować piłkę ręczną.
Wyszykowana w nowe rzeczy ruszyłam w stronę liceum słuchając swojej ulubionej piosenki. Dzisiaj jak na złość wszyscy mieli na inną godzinę, więc do szkoły musiałam iść sama. Weszłam na pierwsze piętro i szukałam jakiejś znanej twarzy, tyle tylko, że nikogo jeszcze nie było, ale nie ma się co dziwić. W końcu nikt z klasy humanistycznej nie przychodzi punktualnie na pierwszą matematykę. Usiadłam na wolnym miejscu przed klasą i napisałam wiadomość do swojej najlepszej przyjaciółki z pytaniem o której raczy przyjść, ale odpowiedzi nie dostałam bo zaraz obok usiadła Zosia.

- Co taka mina? Mamy w końcu początek roku.
- Lepiej nic nie mów. – westchnęłam – Najchętniej to bym zatrzymała wakacje.
- No tak w końcu każdy by chciał wylegiwać się na plaży w słonecznej Hiszpanii. – rzuciła na co wróciłam do wspomnień – Jesteś brązowa i czuję się przy tobie jak albinos.
- Marudzisz.
- No tak, a i dzisiaj widzimy się z twoim pięknym? – na co wzruszyłam ramionami – Pamiętaj, że miałaś się zapytać o książki dla mojej siostry.
- I pytałam, ale jak widać odpowiedzi nie dostałam. Więc musisz sama mu zadać to pytanie.

Zaśmiałam się i weszłyśmy do klasy, gdzie oczywiście trzeba było skupić się na zadaniach i choć trochę zrozumieć co chcę nam przekazać nauczycielka, która w tłumaczeniu nie była orłem. W dodatku dzisiejszy dzień nie należał do tych ciekawych – oprócz matematyki czekały mnie dwie historie pod rząd, język polski i chemia, czyli nic ciekawego. Chociaż miło było zaczynać tydzień od tak małej ilości lekcji. Kiedy tylko dzwonek ogłosił, że pora przemieścić się do kolejnej klasy, spakowałam swoją torbę i ruszyłam do klubu, aby kupić śniadanie. Jak zawsze ludzi tłum i ciężko było dopchać się do kasy, ale w końcu udało mi się kupić dwie bułki i z uśmiechem ruszyłam w stronę Zosi, która rozmawiała z koleżanką z innej klasy.

- Wyobraź sobie, że ich już pytała z chemii. Ona jest poryta. – warknęła Zosia kiedy szłyśmy do klasy – Myśli, ze ja pamiętam co było w zeszłym roku.
- No jak to co? Jedynki, zaliczenia i radość. – zaśmiałam się – To cud, że udało mi się wszystko pozaliczać.
- Ty masz dobrego nauczyciela. Arek zawsze ci pomoże. Więc mam nadzieję, że w tym roku też nam będzie pomagać z zadaniami domowymi?
- Sama nie wiem, sam ma maturę i jak wróciłam z wakacji to ten już z książką od chemii siedział. Zaczynam bać się własnego chłopaka. – zauważyłam wpadając przypadkiem na kogoś – Przepraszam. - westchnęłam
- Nic nie szkodzi. – i zobaczyłam jeden z najładniejszych uśmiechów jakim ktokolwiek mógł mnie uraczyć – A właściwie to wiesz może gdzie znajduje się klasa 35?
- Musisz iść w tamtą stronę. – wskazałam mu kierunek z którego właśnie szłam – I na samym końcu korytarza jest klasa, której szukasz.
- Dzięki.  – uśmiechnął się do mnie chłopak co odwzajemniłam
- Powodzenia na fizyce. – rzuciłam i zostałam pociągnięta przez Zosię

Jedno jej spojrzenie i już wiedziałam co myśli. Obydwie nie znałyśmy tego chłopaka, a oko można było zawiesić. Mimo tego, że byłyśmy w związkach. Oczywiście na lekcji historii nie było ciekawie, nauczycielka po raz kolejny zadała pytanie odnośnie matury – kto jaki poziom zdaje i czy w ogóle zdaje, na co westchnęłam i miałam termin do końca tygodnia na odpowiedź. Dlatego musiałam dzisiejszy wieczór poświęcić na poszukiwaniu idealnego dla siebie kierunku. Lekcje o dziwo zleciały mi dosyć szybko i mogłam cieszyć się ostatnimi ciepłymi dniami, stąd też ze szkoły wyszłam jak najszybciej i ruszyłam do domu. Z tego co pamiętałam, to powinna być mama, która zapewne pracowała nad kolejnym zleceniem. Ostatnio miała sesję ślubną w plenerze, więc pewnie siedziała nad zdjęciami. Stąd tez weszłam do domu rzucając torbę przy drzwiach i poszłam do niej.

- Hej kochanie, obiad jest w lodówce jak jesteś głodna. – a ja tylko westchnęłam siadając obok niej – Co tam?
- Kiepsko. Dlaczego wszyscy wiedzą co chcą robić po szkole, a ja nie mogę się zdecydować?
- Mnie się nie pytaj, ale aż tak źle?
- Do końca tygodnia muszę się zdecydować wstępnie na jakie poziomy zdaje pewne kierunki, i dzisiejszy wieczór zapewne będę nad tym myśleć i szukać kierunku dla siebie.
- Wiesz skarbie, że nie musisz iść na studia od razu. Nic na siłę. – uśmiechnęła się do mnie – Tato też tak uważa, lepiej cieszyć się z tego co się robi niż robić coś na siłę i wbrew sobie. Możesz zawsze wyjechać do pracy i podszkolić język.
- Arek nie wyjedzie, ten wie co chce robić. – jęknęłam
- Ty też znajdziesz coś dla siebie, ale zamiast latać jak głupia za chłopakiem to powinnaś posiedzieć w samotności i pomyśleć. – na co pokiwałam głową – Właściwie to pojedziesz w ten weekend ze mną na zdjęcia? Przyda mi się pomoc.
- Jasne. I tak nie mam jak na razie planów. – uśmiechnęłam się do niej - A teraz idę zjeść obiad i odrobię lekcje.

Mama się do mnie jedynie uśmiechnęła i poszłam do kuchni, gdzie szybko zjadłam obiad i siedząc już w swoim pokoju odpaliłam laptopa. Najpierw lekcje, które o dziwo poszły mi dosyć szybko. I mogłam w spokoju szukać studiów. Nawet nie zauważyłam, że siedziałam nad tym dobre trzy godziny, usłyszałam dzwonek przychodzącej wiadomości na skype, więc od razu odebrałam połączenie i widziałam swojego chłopaka na ekranie.

- A panna dlaczego nie odbiera? – a ja zdziwiona rozejrzałam się po swoim pokoju w poszukiwaniu swojego telefonu – No tak myślałem. – zaśmiał się
- Byłam po prostu skupiona na czymś innym.
- Można wiedzieć na czym?
- Szukałam studiów dla siebie. Wszyscy dookoła mi mówią co chcą robić, nauczyciele pytają na każdym kroku i w końcu musiałam wziąć się w garść. Chociaż mama mi powiedziała, że nic się nie stanie jak nie pójdę od razu na studia.
- W końcu to nie koniec świata. Możesz pracować, a pójść później. Ale wymyśliłaś kierunek?
- Na razie tak, teraz wstępnie wiem jakie dodatkowe przedmioty wziąć. A właśnie co do szkoły, to pamiętasz o tych książkach? Pytałam się ciebie w wakacje i Zosia się dzisiaj mnie pytała.
- No tak, mam przygotowane je. Podrzucę jej jutro w szkole, tylko zobaczę ile jeszcze wziąć. Mama stwierdziła, że symboliczną złotówkę warto za dobre książki. Więc muszę zobaczyć po ile schodzą na allegro.
- Tylko wiesz nie dużo. To moja kumpela. A kiedy się widzimy, oprócz jutra?
- W weekend? – a ja od razu jęknęłam – Zajęta jesteś?
- Mama mnie zatrudniła na weekend. Będę pomagać jej w sesji zdjęciowej.
- W takim razie możesz iść ze mną na zakupy pojutrze. Muszę kupić sobie nowe ciuchy. – a ja się od razu uśmiechnęłam – No właśnie, twoja pomoc się przyda. Więc jesteśmy umówieni. Pomożesz mi wybrać spodnie. – i usłyszeliśmy głos Moniki, jego młodszej siostry – Aj muszę uciekać. Obiecałem.
- Pozdrów małą i do jutra. – wysłałam mu buziaka i się wyłączyłam

1 komentarz:

  1. Och, cieszę się, że nie muszę już podejmować podobnych wyborów jak studia i moja przyszłość - chociaż to drugie to w sumie wciąż otwarta sprawa. Trochę sentymentalnie się zrobiło, ja już liceum skończyłam dawno temu, ale jakoś wcale za nim nie tęsknię. Dlatego też nie zazdroszczę wyborów, które muszą podejmować maturzyści. W ogóle dawno też nie czytałam niczego o nastolatkach, haha. Pewnie będą odbierać wszystko inaczej, niż te kilkanaście lat temu ;)
    Tymczasem pozdrawiam i do następnego! :D

    OdpowiedzUsuń