poniedziałek, 31 grudnia 2018

27. Tak.

Można rzec, że od dwóch tygodni byłam szczęściarą. Posiadałam dwóch chłopaków, choć swój wolny czas spędzałam tylko z jednym. Znaczy się, nie było go aż tak dużo. Arek faktycznie miał nawał roboty. Treningi, mecze a do tego studia, na prawdę go podziwiałam... zwłaszcza, że za oknem sypał śnieg, który zaraz powodował jedno wielkie błoto na ulicy. Był właśnie taki dzień. Do świąt mieliśmy dokładnie dwa tygodnie i nie mogłam się doczekać. A za oknem szaro i ponuro. Już od rana dostawałam wiadomości od Piotrka, i po raz kolejny go zbyłam i nie czułam się z tego powodu dobrze, ale na prawdę nie wiedziałam jak z nim zerwać. Wybierałam za to mniejsze zło i wieczorem po zajęciach pojawiłam się w mieszkaniu Arka z szerokim uśmiechem. Od razu przywitał mnie namiętnym pocałunkiem i siedząc pod kocem oglądaliśmy komedię. Tak bym mogła spędzać każdy wieczór, choć chłopak przysnął. Na sam widok uśmiechnęłam się i aby go nie budzić delikatnie się wyswobodziłam, ale to i tak nic nie dało. Jak tylko wstałam z kanapy, Arek się przebudził i przecierając twarz zdziwiony na mnie spojrzał.

- Będę się chyba zbierać. A ty powinieneś iść spać. - uśmiechnęłam się do niego na co westchnął - Ciężki trening co?
- Tak, do tego wczoraj uczyłem się do późnych godzin do kartkówki. Już nie mogę doczekać się świąt, wtedy biorę urlop.
- Nie wiem czy szaleństwa na lodzie nazwiesz odpoczynkiem. Monika pewnie już ostrzy łyżwy.
- To akurat zawsze była przyjemność i mam nadzieję, że z nami pójdziesz. - uśmiechnął się do mnie skradając przy okazji namiętny pocałunek - I nie idź. Możesz w końcu nocować tutaj. Samemu jest czasem nudno.
- Wiem, że uwielbiasz mieć mnie w ramionach, ale przypominam, że dalej posiadasz jedną poduszkę. - zaśmiałam się idąc do łazienki, gdzie szybko załatwiłam to co miałam i wyszłam wycierając dłonie o spodnie, tylko, że nie spodziewałam się drastycznej zmiany nastroju chłopaka, który siedział sztywno na sofie - Daj buzi i uciekam. - nachyliłam się, ale szybko zrobił unik - Arek?
- Idziesz do niego, prawda? - powiedział chłodno na co się wyprostowałam - Kurwa Kaśka, w co ty grasz?
- To nie tak...
- Nie? To jak mi wytłumaczysz fakt, że masz dwóch chłopaków? Bo mnie chyba traktujesz jako swojego chłopaka, a nie kochanka?!
- Bo tak jest. Ale to skomplikowane...
- Skomplikowane?! - spojrzał na mnie jak na idiotkę - co tu może być skomplikowane? Mówiłaś, że mnie kochasz. Że chcesz być ze mną, i mimo tego dalej jesteś z Piotrkiem?
- Nie wiem jak z nim zerwać. - mruknęłam
- Słucham? Mnie wiedziałaś jak rzucić choć zarzekasz się, że coś do mnie wtedy czułaś. Więc jaki masz problem z kolesiem, którego nie kochasz? Zadam jeszcze raz pytanie, w co ty pogrywasz?! - spojrzał na mnie ostro na co spuściłam głowę bo kompletnie nie wiedziałam co mu odpowiedzieć - Rozumiem. Czyli po prostu chciałaś od nowa spróbować tak? Zobaczyć jak to jest po czasie ze mną spędzać czas, uprawiać seks. Jesteś pieprzoną hipokrytką! Mówisz, że on nic dla ciebie nie znaczy, że przy nim czujesz się samotna. A prawda jest zupełnie inna.
- To nie tak! Na prawdę cię kocham. Tylko ciebie.
- Szkoda, że fizycznie. - warknął
- Arek dobrze wiesz, że nie o to chodzi. Zerwę z nim. Jeszcze w tym tygodniu.
- Wiesz co? Teraz mi wszystko jedno. Rób co chcesz bo ja nie chcę brać udziału w żadnej twojej grze. - powiedział oschle - Wiesz gdzie są drzwi.

Jeszcze nigdy nie widziałam go tak wściekłego, dlatego spuściłam głowę i zabrałam swoje rzeczy. Jak tylko zeszłam na dół oparłam się o ścianę i rozpłakałam. Miał rację, wiedziałam o tym. Ale na prawdę nie wiedziałam jak zerwać z Piotrkiem tak, aby nie było nieprzyjemnej sytuacji. Nigdy nie łamałam komuś serca. Ruszyłam jednak przed siebie, gdzie wsiadłam do tramwaju i wyciągnęłam telefon, zobaczyłam co mi napisał Piotrek i jęknęłam w duchu. Na miejscu Arka też bym się wkurwiła, po jego reakcji byłam pewna, że odczytał najnowszą wiadomość z telefonu, który leżał na stoliku, oparłam głowę o szybę i przymknęłam oczy. Bałam się, że straciłam Arka już na zawsze, jeszcze nigdy nie widziałam w jego oczach takiej wściekłości i co najgorsze zawodu. Do akademika doszłam w zastraszającym tempie i głośno zaklęłam kiedy widziałam skarpetkę na klamce, ale w tym momencie miałam to gdzieś i po prostu głośno zapukałam. Po chwili w drzwiach stał wkurzony Kuba, ale widząc moją zapłakaną osobę, zaraz wpuścił mnie do środka na co rzuciłam się na swoje łóżko.

- To ja chyba was... - usłyszałam
- Spieprzyłam sobie życie. - wypłakałam na co spojrzeli zdziwieni na mnie - Arek ma mnie za szmatę bawiącą się uczuciami i po raz kolejny mam złamane serce. I dlaczego? Bo jestem tchórzliwą cipą, która nie wie jak zerwać z drugim chłopakiem.
- Wiedziałam. - westchnęła Sara siadając obok mnie
- To dlaczego milczałaś? Mogłaś mnie wyciągnąć siła na randkę z Piotrkiem i zmusić do zerwania.
- Ty musisz podejmować decyzję, nie ona. - zauważył Kuba na co zapłakałam głośniej - Słuchaj, jeśli w końcu staniesz twarzą w twarz z problemami będzie lepiej. Musisz powiedzieć prawdę Piotrkowi, zerwać z nim i przeprosić na kolanach Arka. Jeśli on będzie wiedział, że zostawiłaś przeszłość za sobą, wybaczy ci. - powiedział na co obydwie na niego spojrzałyśmy
- Kuba ma rację, dlaczego ciągnęłaś tą grę, choć cały czas i tak byłaś z Arkiem?
- Nie potrafię złamać komuś serca. - mruknęłam
- Już dawno to zrobiłaś, choć ty tego nie widzisz. - rzucił Kuba na co zaraz go uspokoiła Sara, w ogóle nie wiedziałam, dlaczego to on wbija mi do głowy rady a nie moja przyjaciółka - Zastanów się kogo kochasz i czego ty tak na prawdę chcesz. - rzucił jeszcze na wychodne na co siedziałam zanosząc się płaczem na łóżku
- Choć ostro, mówi dobrze. Musisz zmierzyć się z życiem.

Owszem wiedziałam, że mają rację. Nie byłam głupia, zresztą po tygodniu w końcu się odważyłam i napisałam do Piotrka. Umówiłam się z nim w Gdańsku, i im bliżej niego byłam tym bardziej traciłam grunt pod nogami. Piotrek od razu z uśmiechem mocno objął mnie w pasie i zaraz poczułam jego usta na swoich, choć mocno je zacisnęłam na co zdziwiony na mnie spojrzał.

- Kaśka co jest? - zaśmiał się
- Odchodzę. - szepnęłam na co uśmiech zszedł mu z twarzy - Lubię cię, ale... tylko lubię. I nie mogę z tobą być.
- Słucham?!
- Jesteś świetnym chłopakiem, kumplem. Ale ja potrzebuje kogoś, kto sprawi, że nie będę czuła się samotna przy tej osobie. Wiem, że mnie kochasz i przepraszam, że ci to zrobiłam. Pozwoliłam ci się do mnie zbliżyć i pokochać, ale ja nie odwzajemniam tych uczuć. Choć starałam się, nie potrafię.
- Chyba sobie żartujesz? - warknął - To po co ze mną byłaś?
- Sama nie wiem... ale nie chcę też robić ci nadziei. Uwierz mi, zasługujesz na kogoś lepszego.

Nie czekałam na jego odpowiedź. Dałam mu tylko ostatniego buziaka w policzek i wyswobodziłam się z jego ramion. Szybkim krokiem ruszyłam do akademika. Jedna sprawa załatwiona, teraz musiałam wyjaśnić wszystko Arkowi. A to na pewno będzie o wiele trudniejsze niż zerwanie z Piotrkiem. Weszłam do pokoju gdzie panował istny bałagan. Zdziwiona spojrzałam na sprawcę całego zamieszania - Sarę. Wyglądało na to, że dziewczyna się pakowała i tego nie rozumiałam.

- Wracasz już do domu na święta? - zaśmiałam się siadając na łóżku
- Jak rozmowa?
- Wyrzuciłam z siebie wszystko i jestem singlem. - westchnęłam i zastanawiałam się, dlaczego zmienia temat - Ej Sara co jest?
- Przepraszam, że dopiero teraz... miałam ci wcześniej powiedzieć, ale miałaś swoje problemy... - westchnęła siadając obok mnie - Wyprowadzam się. Od stycznia będziesz miała tutaj kogoś innego. - powiedziała powoli na co zdziwiona na nią spojrzałam - Kuba dostał ofertę od kumpla, duży pokój na dwie osoby, cena taka sama co tutaj. Postanowiliśmy zaryzykować.
- Gratuluję. - powiedziałam cicho - Choć z jednej strony smutno mi, że zostawiasz mnie, ale cieszę się, że chociaż tobie się układa. Kuba jest świetny.
- Wiem, też będziesz tak szczęśliwa. Musisz tylko porozmawiać z najważniejszą osobą.

Nic nie powiedziałam tylko złapałam za jej bluzkę i pomogłam jej się pakować. Było mi smutno, nie wiedziałam kogo teraz dostanę, choć wiedziałam, że mimo wszystko dalej będziemy się przyjaźnić. I cieszyłam się jej szczęściem, na prawdę. Świetnie pasowali do siebie z Kubą i było to po nich widać i to mnie najbardziej cieszyło. Wiedziałam, że oddaję przyjaciółkę w dobre ręce.

Dni mijały i sama pakowałam swoją walizkę, pojechałam taksówką z samego rana na lotnisko i po godzinie byłam w ramionach taty. I nie miałam zamiaru nawet się odsuwać, od razu zapytał co się dzieje, ale machnęłam tylko ręką. Nie miałam ochoty zwierzać im się z moich problemów sercowych. Ale i tak nie dało się milczeć, mama w domu od razu zapytała co u Piotrka więc odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że z nim zerwałam. Na szczęście nic nie powiedzieli, chyba uznali, że dlatego mam mało świąteczny nastrój, ale gdyby wiedzieli, że to chodzi o innego chłopaka... Arka nie widziałam ani razu, ani z nim nie rozmawiałam. Zresztą pewnie już był w domu i bawił się z Moniką. Miałam ogromną ochotę napisać mu wiadomość, aby się spotkać ale zawsze tchórzyłam. Wigilia zresztą minęła nam w spokojnej i rodzinnej atmosferze, aż nadeszła północ i poszliśmy na pasterkę. Choć moja rodzina nie była religijna, to na pasterkę zawsze chodziliśmy pośpiewać kolędy, które tak bardzo z tatą uwielbialiśmy. W kościele rozglądałam się jak dziecko w poszukiwaniu znajomych twarzy, ale nikogo nie mogłam dostrzec. Po zakończonej mszy wyszliśmy przed kościół i czekaliśmy na mamę, która spotkała koleżankę i poszła z nią porozmawiać i złożyć życzenia. Usłyszałam jak tato o coś mnie pyta więc podniosłam głowę i od razu zobaczyłam Arka. Stał z rodzicami i Moniką i poczułam znajome ciepło i nie patrząc na nic ruszyłam w jego kierunku. W tym momencie nie myślałam, szybkim krokiem doszłam do niego i widziałam jego zdziwiony wzrok, choć nie miałam ochoty rozmawiać. Jak tylko znalazłam się tuż obok niego momentalnie go pocałowałam. Powoli jednak traciłam nadzieję, zwłaszcza, że chłopak nie odwzajemnił pocałunku. Odsunęłam się na minimalną odległość i chciałam się rozpłynąć. Popełniłam kolejny błąd... podniosłam tylko powieki i z łzami w oczach spojrzałam na niego. Szepnęłam przepraszam i chciałam uciec, schować się w ramionach taty, tyle tylko, że poczułam inne ramiona, które mocno objęły mnie w pasie. Nim się zorientowałam co się dzieje, Arek wpił się swoimi ustami w moje na co cicho jęknęłam, ale od razu szczęśliwa odwzajemniłam pocałunki. W tym momencie wiedziałam, że będzie wszystko dobrze, że zrobiłam pierwszy krok do przeprosin. Usłyszałam tylko głośne - O! Więc oderwałam się od chłopaka i poczułam zażenowanie. Staliśmy przed naszymi rodzicami, i nie wiedziałam jak się zachować.

- Myślę, że powinniście do nas wpaść na kawkę. - zauważyła moja mama uśmiechając się do mamy Arka
- Też tak myślę, jeśli od nowa będziemy swatami. Bo chyba te wasze czułe powitanie o tym świadczy? - spojrzała na nas na co nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Tak. - uśmiechnął się Arek do mnie - Kaś ponownie odnalazła moje serce i jeśli tylko zechce może trzymać je do końca życia.
- Czy ty się właśnie oświadczyłeś mojej córce? - usłyszałam śmiech mojego taty i wtedy usłyszałam poważne i szczere
- Tak.

W tym momencie nic się dla mnie nie liczyło, stałam jak zahipnotyzowana i patrzyłam w jego radosne oczy. Niczego więcej do szczęścia nie było mi trzeba. Pisnęłam tylko radośnie i zaraz na niego wskoczyłam na co okręcił mnie ze śmiechem wokół własnej osi. Krzyknęłam głośno tak i choć większość osób zwróciło na nas uwagę, mi to nie przeszkadzało. Od razu pocałowałam chłopaka i szepnęłam tylko „kocham cię”. Całe zmartwienia poszły w zapomnienie, w tym momencie rozpierała mnie radość i mogłabym spędzić do końca życia czas w jego silnych ramionach. Arek postawił mnie jednak na chodniku i szepnął mi do ucha - „Kocham cię Kaś i zawsze tylko ty liczyłaś się bardziej niż piłka”. W moich oczach automatycznie stanęły świeczki, jednak zaraz zostałam porwana przez kobiety, mocno mnie wszyscy ściskali i gratulowali. W końcu byli świadkami zaręczyn, ba! Oni jako jedyni byli świadkami naszej kiełkującej miłości.

&&&

I dobiegł koniec tej historii... mam nadzieję, że wam się podobała ;) coś nowego, bo nie o piłkarzach, siatkarzach tylko o zwykłych nastolatkach :) dziękuje wam bardzo za to, że czytaliście, również dziękuje JustineRico, bądź Alma Blanca, za komentarze, miło jest kiedy wiadomo, że choć jedna osoba czyta i ma coś do powiedzenia :)

Zostawiam was z domysłem jak potoczą się losy Kaś i Arka... a i jakby ktoś chciał dalej czytać historię o normalnych ludziach i ich perypetiach, zapraszam na staro/nowe opowiadanie

https://find-happiness-at-home.blogspot.com/

Gdzie pojawił się nowy, 7 rozdział.

Ps. SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU WAM ŻYCZĘ.